Założę spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością i nie będę odpowiadał za jej długi – pomyślał Pan Janek. I wpadł w poważne kłopoty.

Pan Janek, jak wielu młodych przedsiębiorców, miał pomysł na biznes. Po długich rozmowach z kolegami, przeczytaniu kilku artykułów na forach internetowych i obejrzeniu porad na Tik Toku, doszedł do wniosku, że spółka z ograniczoną odpowiedzialnością (sp. z o.o.) to idealne rozwiązanie dla jego działalności. „Nie będę musiał się martwić o długi!” – pomyślał. Przecież wszyscy mówili, że skoro jest to spółka z ograniczoną odpowiedzialnością, to członek zarządu nie odpowiada własnym majątkiem za zobowiązania spółki, a odpowiedzialność udziałowca w sp. z o.o. jest tylko do wysokości kapitału zakładowego.

Od pomysłu do czynu!

Zafascynowany tym pomysłem, Pan Janek założył spółkę z o.o., został jej prezesem i ruszył do działania. Firma rozwijała się szybko, Janek zlecał coraz więcej prac, nie martwiąc się o płatności – w końcu spółka miała własne pieniądze. Niestety, w pewnym momencie firma zaczęła mieć problemy finansowe. Niektóre faktury pozostawały nieopłacone, a podatki narastały. „Nic nie szkodzi” – uspokajał się Janek – „w końcu to tylko długi spółki, ja jestem bezpieczny”. Tak mu mówiono, ale czy Pan Janek nadal nie domyśla się, czym jest odpowiedzialność majątkowa w spółce z o.o.?

Moment przebudzenia: wezwanie do urzędu skarbowego

Kilka miesięcy po zamknięciu firmy Pan Janek, który już przestał myśleć o swoich dawnych biznesach, dostał list z urzędu skarbowego. Na początku myślał, że to jakaś pomyłka – przecież jego spółka dawno przestała działać, a on, zgodnie z zapewnieniami, nie powinien odpowiadać za jej długi. Ale urząd skarbowy twierdził inaczej. Zaległości podatkowe spółki wynosiły dziesiątki tysięcy złotych, a urząd skarbowy poinformował, że to Pan Janek, jako prezes, odpowiada za te długi.

Janek, zszokowany, zaczął szukać wyjaśnień. „Jak to możliwe?” – zastanawiał się. Przecież zakładał spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością właśnie po to, by nie ponosić konsekwencji finansowych, jeśli coś pójdzie nie tak. Okazało się jednak, że sytuacja była bardziej skomplikowana, niż przypuszczał.

Odpowiedzialność wspólników w spółce z o.o.

Pan Janek nie zdawał sobie sprawy, że odpowiedzialność prezesa spółki z o.o. za długi firmy nie jest automatycznie wyłączona. Zgodnie z przepisami, jeśli egzekucja z majątku spółki okaże się bezskuteczna, to członkowie zarządu – w tym Pan Janek – mogą być pociągnięci do odpowiedzialności za długi spółki. Zasadę tę reguluje art. 299 Kodeksu Spółek Handlowych. Ale to nie wszystko! Według przepisów Ordynacji Podatkowej (art. 116), prezes i członkowie zarządu mogą odpowiadać za zaległości podatkowe spółki, jeżeli egzekucja z jej majątku nie przyniosła efektów.

Pan Janek zaczął sobie przypominać, że jego spółka nie zapłaciła kilku ważnych faktur oraz zaległych podatków. A teraz okazało się, że to on – jako prezes – jest za to odpowiedzialny. Nagle cała koncepcja „bezpiecznej” spółki z ograniczoną odpowiedzialnością przestała brzmieć tak atrakcyjnie.

Czy można się uwolnić od odpowiedzialności?

Janek poszukał pomocy prawnej. Doświadczony radca prawny Marcin wysłuchał jego historii, przejrzał dokumenty i ciężko westchnął. – Mam sporo klientów podobnych do Pana. Tak się kończy, gdy słucha się Tik Toka zamiast prawników – powiedział i zaczął tłumaczyć.

Okazało się, że wszystko mogłoby się potoczyć inaczej gdyby Pan Janek wcześniej wiedział, że kluczem do uniknięcia osobistej odpowiedzialności za długi spółki jest zgłoszenie jej upadłości w odpowiednim czasie. Zgodnie z art. 299 Kodeksu Spółek Handlowych, mógłby uwolnić się od finansowych zobowiązań, gdyby tylko podjął właściwe kroki, zanim sytuacja wymknęła się spod kontroli. Radca prawny Marcin popatrzył w oczy Pana Janka: – Ale nawet gdyby Pan to zrobił, to proces upadłości nie byłby prostą formalnością. Zgłoszenie upadłości wiąże się z szeregiem obowiązków i kosztów, które mogłyby Pana przerosnąć. Pierwszym krokiem byłoby złożenie wniosku do sądu upadłościowego, co już samo w sobie wymaga sporego zaangażowania i opłaty. Musiałby Pan dokładnie udowodnić, że jego spółka jest niewypłacalna, czyli niezdolna do regulowania zobowiązań, co wymagało szczegółowego spisu majątku i długów firmy.

A to byłby dopiero początek. Cały proces mógłby trwać miesiącami, a nawet latami, a Janek przez cały ten czas musiałby współpracować z syndykiem, który zarządzałby majątkiem firmy. Koszty syndyka, opłaty sądowe, wynagrodzenie specjalistów, którzy pomogliby mu sporządzić niezbędne dokumenty – wszystko to spadłoby na jego barki. Nawet ogłaszając upadłość na czas, nie mógłby po prostu zapomnieć o problemie. Proces wymagałby jego zaangażowania i kontroli nad każdym etapem, co oznaczało dodatkowy stres i odpowiedzialność.

Janek zrozumiał, że ogłoszenie upadłości to nie czarodziejska różdżka, która automatycznie rozwiązuje wszystkie problemy. Owszem, mogłoby pomóc uniknąć osobistej odpowiedzialności za długi, ale sam proces był skomplikowany, kosztowny i czasochłonny.

Gdyby Janek zgłosił upadłość na czas, zgodnie z art. 299 ksh, mógłby uniknąć odpowiedzialności za długi spółki. Niestety, nie zrobił tego i teraz musiał stanąć twarzą w twarz z realnością – odpowiadał za zobowiązania spółki z całym swoim majątkiem.

Sąd Najwyższy potwierdza, że spółka z o.o. z dwoma wspólnikami, gdzie jeden posiada większość udziałów, a drugi jedynie symboliczny 1%, nadal jest traktowana jako spółka dwuosobowa w kontekście obowiązków ubezpieczeniowych.

przeczytaj o tym na naszym blogu!

Odpowiedzialność członków zarządu w spółce z o.o. Co z byłymi członkami zarządku?

Pan Janek zapytał swojego prawnika, co by się stało, gdyby zrezygnował z funkcji prezesa przed pojawieniem się długów. Odpowiedź nie była zbyt optymistyczna. Okazało się, że nawet byli członkowie zarządu mogą odpowiadać za zaległości, które powstały, gdy pełnili swoją funkcję. Zgodnie z przepisami, były członek zarządu może być pociągnięty do odpowiedzialności, jeżeli nie złożył na czas wniosku o upadłość lub wniosek ten nie został złożony z jego winy.

Janek usłyszał też, że Naczelny Sąd Administracyjny odmówił wydania uchwały, która wyjaśniłaby tę kwestię. Wciąż pozostaje więc niejasne, czy były członek zarządu może odpowiadać za długi spółki, o których dowiedział się dopiero po latach, gdy już dawno nie pełnił funkcji prezesa. W przypadku Janka jednak nie miało to większego znaczenia – on nadal był prezesem, kiedy jego spółka zaczęła popadać w długi.

A co z sąsiadem, który miał problemy w swojej spółce ale jeździ nadal Mercedesem? 

“A co z sąsiadem X, któremu groziła upadłość jego spółki, ale nadal jeździ Mercedesem?” – zapytał Pan Janek, z irytacją przypominając sobie znajomego, który wciąż żył na wysokim poziomie, mimo problemów finansowych firmy. Na pierwszy rzut oka mogło się wydawać, że sąsiad wyszedł z kłopotów suchą stopą, ale rzeczywistość była nieco bardziej skomplikowana.

Radca prawny Marcin uśmiechnął się tylko: – Proszę Pana, Pan X jest najlepszym przykładem na to, że spółki z o.o. są dla dużych misiów.

Okazało się, że sąsiad Pana Janka miał znacznie więcej środków na początku swojej działalności i dobrze przygotował się na trudne czasy. Skorzystał z pomocy doświadczonych prawników, którzy doradzili mu, jak przeprowadzić proces restrukturyzacyjny, a nie klasyczną upadłość. Dzięki temu mógł negocjować z wierzycielami, a część swojego majątku, w tym luksusowego Mercedesa, udało mu się legalnie zachować. Restrukturyzacja, w przeciwieństwie do upadłości, pozwala firmie na dalsze funkcjonowanie, a jej właścicielowi na większą kontrolę nad majątkiem. Dobrze przeprowadzony proces pozwala nie tylko na spłatę długów, ale też na ochronę osobistego majątku, co dla zamożniejszych przedsiębiorców, takich jak sąsiad Pana Janka, było kluczowe.

Pan Janek zrozumiał, że to, co wygląda na „sposób na uniknięcie odpowiedzialności”, w rzeczywistości wymaga wiedzy, zasobów i doświadczenia, których on niestety nie miał.

Lekcja z historii Pana Janka

Historia Pana Janka to ostrzeżenie dla wszystkich, którzy myślą, że spółka z ograniczoną odpowiedzialnością całkowicie chroni ich przed odpowiedzialnością za długi. Owszem, spółka z o.o. zapewnia pewną ochronę, ale nie jest to ochrona absolutna. Członkowie zarządu, a nawet byli członkowie, mogą odpowiadać za zobowiązania spółki, zwłaszcza jeśli nie złożą w odpowiednim czasie wniosku o ogłoszenie upadłości.

Janek zrozumiał, że najważniejsze jest świadome zarządzanie finansami spółki, monitorowanie jej sytuacji finansowej i reagowanie na problemy na czas. Dzięki temu można uniknąć wielu kłopotów, a spółka z o.o. pozostanie naprawdę skutecznym narzędziem prowadzenia działalności gospodarczej.

Na koniec tej lekcji Janek postanowił nie tylko uregulować swoje zaległości, ale też lepiej przygotować się do przyszłych wyzwań biznesowych. Tym razem postanowił zatrudnić Radcę Prawnego Marcina i dobre biuro rachunkowe.